sobota, 31 maja 2014

Wishlist for May - Summation

Miesiąc za miesiącem leci jak burza. :)
A maj to chyba jeden z moich ulubionych i mimo, że było w nim sporo pochmurnych i deszczowych dni to i tak był niesamowity, a momentami można było odczuć iście tropikalne klimaty.
To też nakłoniło mnie do stworzenia mojej letniej wishilsty, która miała być zdecydowanie orzeźwiająca, wiosenna i rozświetlająca. Dlatego postawiłam na kosmetyki, które nadadzą cerze blasku i efektu skóry muśniętej słońcem.
A do pełni szczęścia - buty (tak, tak jeśli jeszcze nie wiecie mam obsesje na ich punkcie), a ten model z Geoxa podbił moje serce od pierwszego wejrzenia.
A Wasze listy życzeń udało się zrealizować? :)


Moją majową listę możecie zobaczyć w TYM poście. Udało mi się zrealizować ją całą z czego się bardzo cieszę. Zainwestowałam w kosmetyki rozświetlające, aby cera wyglądała na bardziej wypoczętą i zrelaksowaną. I tutaj wybrałam wypiekany puder do twarzy i ciała Pupa Luminys All Over, puder rozświetlający Smashbox i suchy olejek do ciała, rozświetlający marki Naturelle d' Argan. Wszystkie powyżej wymienione kosmetyki posiadają piękne drobinki, choć każdy daje zupełnie inny efekt. Puder Pupy jest najdelikatniejszy i z powodzeniem można go używać na co dzień, jak dla mnie to taka wersja "2 in 1" matująca i rozświetlająca zarazem. Smashbox to w zasadzie tylko rozświetlacz  z bardzo niewielkimi właściwościami bronzera, ma delikatne i nie rzucające się w oczy drobinki, które na twarzy tworzą delikatną poświatę, również doskonały do codziennego używania. Olejek natomiast posiada już sporo wyraźniejsze drobinki w kolorze złota, zwykle używam go na jakieś specjalne okazje i wyjścia. Pędzel kabuki marki QVS z serii Must Love Paris doskanale współgra z wyżej wymienionymi produktami i ma tak miłe włosie (syntetyczne), że jego używanie to naprawdę przyjemność. Z kosmetyków kolorowych jako maniaczka róży do policzków wybrałam (głównie w celu przetestowania marki) róż Rouge Bunny Rouge w pięknym i intensywnym kolorze Florita.
W ramach pielęgnacji kupiłam w Mydlarni Świętego Franciszka czarne mydło Savon Noir, które uwielbiam za doskonałe oczyszczenie i wygładzenie twarzy. Skusiłam się jeszcze w ramach promocji na płyn micelarny marki Avene, jednak nie spełnia on moich wszystkich oczekiwań. Mam swój jeden ideał jeśli chodzi o płyny micelarne, ale o tym innym razem. :)
Noo i jeszcze na zakończenie miesiąca buty, które chodziły za mną od dłuższego czasu, a w zasadzie od kiedy tylko zobaczyłam je na sklepowej półce.
Sportowe buty na kilkucentymetrowej koturnie są dla mnie strzałem w dziesiątkę! Piękne kolory, piękny fason i pięknie się prezentują, a do dobre jakość i wygoda. Ahh no pełen zachwyt. Muszę przyznać, że Geox spisał się na medal. :)
A co przyniesie czerwiec? To się okaże, najważniejsze abyśmy spędzili go w wymarzonym towarzystwie w pięknych okolicznościach i aby nie zabrakło słonecznych, gorących dni, bo takie chwile głęboko zapadają w pamięć i to one czynią nas szczęśliwymi.
Co myślicie o moim wyborze? Znacie, lubicie któryś z tych produktów?


niedziela, 25 maja 2014

Sernik Truskawkowy - Doskonały i Szybki (Cold Strawberry Cheesecake)

Za oknem piękne Słońce i pewnie nikt nie spędza zbyt wiele czasu w kuchni. Powiem Wam, że w tak piękne i gorące dni ja również nie lubię robić długich i mozolnych potraw i deserów, ale coś lekkiego, szybkiego i "na zimno" jest jak najbardziej pożądane. :)
I taki właśnie jest ten sernik! Błyskawiczny w przygotowaniu (potrzebuje jedynie czasu do stężenia), kremowy, delikatny, intensywnie truskawkowy i obłędny w smaku! 
Jest rewelacyjny! 
Przepis pochodzi z TEGO bloga, jednak ja delikatnie go zmieniłam. 
Polecam, bo warto! 


Składniki (na tortownicę o średnicy 20-23cm):

Spód:
  • 250 g ciastek czekoladowych z kremem 
  • 60 g masła
Ciasteczka utłuc ubijaczką do ziemniaków, wałkiem - lub innym narzędziem ;) - na miazgę (tzw. mokry piasek), można to również zrobić w malakserze. Masło rozpuścić i dodać do ciastek, wymieszać. 
Całość wysypać do formy i równomiernie rozprowadzić na dnie (na spód brytfanny wyłożyć wcześniej papier do pieczenia). 

Masa truskawkowa: 
  • 500-600 g świeżych truskawek (możemy również użyć innych owoców, np. maliny, jagody) 
  • 1 szklanka jogurtu naturalnego
  • 1 szklanka śmietanki kremówki (36%)
  • 2-3 duże łyżki miodu
  • 3 łyżki cukru (można delikatnie ilość modyfikować, do smaku)
  • 3 łyżki żelatyny w proszku
Żelatynę rozpuścić w około 100 ml wrzątku (lub trochę więcej) i dokładnie rozmieszać, tak aby nie było żadnych grudek. 
Truskawki, jogurt, śmietankę (nie ubijamy jej), miód i cukier umieścić w misce i zmiksować wszystko blenderem. Do przygotowanej wcześniej i lekko ostudzonej żelatyny dodać kilka łyżek masy truskawkowej, rozmieszać, a następnie połączyć z resztą masy (najlepiej całość jeszcze raz zmiksować), aby żelatyną się dobrze wymieszała. 
Tak przygotowaną masę (jest dość rzadka) wylewamy na spód czekoladowy i wstawiamy na noc do lodówki. 
Sernik tężeje kilka godzin. 

*Przed podaniem sernik możemy ozdobić świeżymi truskawkami, pokruszonymi ciasteczkami lub jeśli mamy więcej czasu możemy nałożyć pokrojone na pół truskawki i zalać jeszcze truskawkową galaretką (co oczywiście wydłuży czas oczekiwania, ponieważ kolejna warstwa będzie musiała stężeć). 

Bon Appétit!


czwartek, 22 maja 2014

Soufflé au chocolat - czyli Suflet Czekoladowy Julii Child

Dzisiaj przedstawiam mój pierwszy przepis z książki Julii Child "Francuski Szef Kuchni" (tu recenzja).
Zrobiłam suflet czekoladowy, który w smaku naprawdę jest obłędny. Delikatny i puszysty jak rozpływająca się w ustach chmurka. :)
Wyrósł mi pięknie, jednak do czasu zdjęć już nie wytrzymał i opadł. ;) Nie zmienia to faktu, że jest przepyszny i warto go zrobić. Najważniejszą zasadą jest prawidłowe ubicie białek i delikatne połączenie ich z bazą czekoladową.
Trzymajcie się przepisu, a nie ma prawa nie wyjść.




Poniżej oryginalny przepis z książki, mam nadzieję że widać co nieco. :)


Nie będę cytować przepisu słowo w słowo z książki tylko przedstawię go moimi słowami (na zdjęciach powyżej możecie przeczytać oryginał). :)

Składniki:

Baza:

  • 1/3 szklanki przesianej skrobi kukurydzianej
  • 1,5 szklanki mleka
  • 0,5 szklanki cukru
  • 3 łyżki masła
Wsypać skrobię do rondelka, dodać kilka łyżek mleka i energicznie wymieszać do połączenia składników. Dodać resztę mleka i cukier. Wstawić na gaz i mieszać aż sos się zagotuje i trochę zgęstnieje. Dodać masło, wymieszać. 

Dodatkowo: 
  • 3 łyżki kawy rozpuszczalnej 
  • 3 łyżki wrzątku
  • 1 szklanka kawałków czekolady deserowej 
  • 5 jajek + 2 białka
  • szczypta soli
  • 2 łyżki cukru
  • 1/4 łyżeczki octu winnego
Kawę rozpuść w 3 łyżkach wrzątku, następnie dodaj ją do pokrojonej czekolady, a całość umieść w garnuszku w kąpieli wodnej i gotuj do rozpuszczenia się czekolady.

Żółtka oddziel od białek. Białka umieść razem w misce i dodaj szczyptę soli i zacznij ubijać mikserem. Kiedy zacznie powstawać piana dodaj ocet i cukier i ubijaj aż powstanie sztywna i lśniąca piana. 

Przygotowanie: 

Do przygotowanej i ostudzonej bazy dodać roztopioną czekoladę i żółtka, wymieszać. Następnie dodawać ubite białka i delikatnie wymieszać całość. 
Kolejno należy przygotować naczynie do pieczenia (może do być kilka małych kokilek lub jedno większe, tak jak u Julii Child, która użyła naczynia o pojemności 6 szklanek). Formę wysmaruj miękkim masłem i wysyp mąką lub skrobią kukurydzianą, usuń nadmiar. 
Suflet wyrasta podczas pieczenia dlatego należy zrobić kołnierzyk z foli aluminiowej otaczający naczynie w którym pieczemy (kawałek folii dłuższy od obwodu formy, o szerokości 30 cm zegnij na pół i z jednej strony posmaruj masłem). Otocz naczynie tym paskiem, zepnij szpilka. 
Piec w 190ºC przez 55 minut jeśli robimy w jednej, dużej formie lub około 15-20 w małych kokilkach. 


Bon Appétit!


sobota, 17 maja 2014

"Francuski Szef Kuchni" Julia Child

Lubicie książki kucharskie? Ja uwielbiam! I choć można pomyśleć, po co nam one skoro w dobie Internetu możemy znaleźć wszystko za jednym kliknięciem to ja jednak stanowczo pozostanę przy tym, że nic nie zastąpi uroku prawdziwej papierowej książki, którą mamy na wyciągnięcie ręki w naszej domowej biblioteczce, której kartki możemy przewracać w te i wewte i która z czasem zostaje naznaczona potrawami, które nad nią przygotowywaliśmy. Osobiście posiadam naprawdę spory zbiór kulinarnych książek i regularnie się powiększa. W związku z tym chcę Wam ułatwić wybór, które warto mieć a które to zwykłe "szmiry". Ponadto będę również przygotowywać potrawy zamieszczone w książkach i razem będziemy mogli zweryfikować czy zamieszczone przepisy wychodzą i smakują.
Zapraszam na nowy cykl - CookBook! :) 


Jako pierwsza książka o której zamarzyłam oglądając film "Julie i Julia" (swoją drogą polecam), mianowicie "Francuski Szef Kuchni" Julia Child. I tak jakiś czas temu wpadła ona w moje ręce. 
Julia Child prowadziła jeden z najbardziej znanych programów kulinarnych na świecie o nazwie takiej samej jak książka. Autorka zapałała miłością do jedzenia i gotowania nad Loarą, a jedząc swój pierwszy posiłek w Paryżu, ostrygi, solę meuniere ze zrumienionym masłem i dobre wino postanowiła poznać tajniki sztuki kulinarnej. Uczęszczała do francuskiej szkoły Le Cordon Bleu. Hmm . . . wstęp mówi już sam przez siebie, że taka kobieta musiała gotować znakomicie! I jej przepisy zamieszczone w książce są tego doskonałym przykładem. 
Niniejsza książka powstała na bazie telewizyjnego cyklu i znajdują się w niej rozmaite przepisy, praktycznie na wszystko - taka kwintesencja kuchni francuskiej (potrawy, sosy, mięsa, przekąski, słodycze i desery). 
Są zarówno bardzo proste, jak i trochę bardziej skomplikowane receptury. Używane w przepisach składniki są łatwo dostępne i ogólnie znane i używane. 
W książce znajduje się również bardzo dużo praktycznych i ciekawych porad , np. jak kupować świeże pieczarki, jak szpikować mięso słoniną lub jak luzować indyka. Jedyne do czego można się przyczepić to dość specyficzny język i nieraz zdarzyło mi się przeczytać przepis i zupełnie nie wiedziałam o co w nim chodzi, jednak po kilkukrotnym przeanalizowaniu doszłam do meritum. Warto również wiedzieć, że książka nie zawiera żadnych zdjęć, jeśli jesteście wzrokowcami i lubicie widzieć danie które chcecie przygotować, to  książka może Was na tym polu zawieść.  
Przykładowe przepisy jakie w niej znajdziemy to: mus czekoladowy, bouillabaisse, napoleonki, creme anglaise, kaczka w sosie z pomarańczy, kurczak duszony w białym winie, croissanty, quiche lorraine, filet mornay , sałatka mimosa, sos beurre blanc i wiele wiele innych znakomitych przepisów. 
A czy można je uznać za sprawdzone i takie, które zawsze wychodzą? 
Już niedługo się o tym przekonacie w nowym wpisie, gdzie zaprezentuje deser z tej książki. 

Jedno jest pewne - książkę zdecydowanie polecam wszystkim miłośnikom dobrej kuchni, szczególnie francuskiej i uważam, że warto ją mieć w swojej kolekcji. 


Moje wykonanie przepisów z książki:

1. Soufflé au chocolat - czyli Suflet Czekoladowy Julii Child

wtorek, 13 maja 2014

Lodziarnia Donizetti - ulica Świętego Marka 23, Kraków (fotorelacja)

Słońce, wakacje, pogoda . . . za tym tęsknie najbardziej i z niecierpliwością czekam na urlop i piękne słoneczne dni. Tymczasem, aby przybliżyć sobie trochę tych chwil, delektuję się lodami, spacerując po moim ukochanym Krakowie.
Opisywałam Wam już jedną, chyba najbardziej znaną krakowską lodziarnię na Starowiślnej  (TUTAJ), a teraz przyszła pora na kolejną.
Lodziarnia Donizetti na ulicy Świętego Marka 23.



Miejsce i lokalizacja? Jak widzicie znakomita! Samo centrum Krakowa. 

Lodziarnia swoim wyglądem zachęca, aby wejść do środka. Tym bardziej, że co chwilkę wychodzi z niej ktoś trzymający w ręku wafel pełen lodów - nie da się oprzeć. :)

Menu i cennik, chyba jest całkiem przyzwoicie, nie uważacie?

Bardzo estetyczne metalowe pojemniki skrywają w sobie ogrom smaków. 

I nie pozostaje nic innego, jak wygodnie sobie usiąść i degustować . . .

Lodziarnia Donizetti już od dawna była na liście moich "lodowych" podróży. W końcu udało mi się tam dotrzeć i muszę Wam powiedzieć, że nie żałuję! Od tego czasu byłam już w lodziarni kilka razy i wychodziłam z niej zawsze z uśmiechem na twarzy.
Po pierwsze, pierwsze wrażenie ;) kiedy przekraczamy progi jest bardzo pozytywne. Lokal być może nie jest ponadprzeciętnie piękny, ale jest schludny, zadbany i widać, że właściciele starają się, aby wyglądał ładnie. Zresztą czy w lodziarni wygląd jest aż tak ważny skoro i tak większość osób bierze lody na wynos?
Chociaż w Donizetti znajdują się również inne dania, jak naleśniki, gofry czy czekolada, ale powiem Wam szczerze, że nic z tych produktów nie kosztowałam, skupiłam się tylko i wyłącznie na lodach.
A jakie one są? Są pyszne! Produkowane przez rodowitego Włocha i jeśli mieliście kiedyś okazję kosztować włoskich lodów, to te są podobne. Gęste, kremowe, intensywne, ciężkie i takie jakby lekko ciągnące. Wybór smaków jest ogromny i zaskakujący, a także często ulega zmianie w zależności od dnia. Możemy spotkać lukrecję, ryż na mleku, mascarpone z orzechami, prażone jabłko z cynamonem i inne bardzo ciekawe smaki (oczywiście oprócz tych standardowych).
Donizetti jak pisze samo o sobie na swoim FanPage'u  to "Zdrowie i "czysta etykieta". Tylko świeże mleko, tylko świeże owoce (conajmniej 50%!) i tylko szlachetne składniki- takie jak cukier gronowy i cukier trzcinowy.". Sprzedawca również potwierdził mi te informacje i powiedział, że lody produkowane są codziennie i na bieżąco. Jedna gałka (choć w zasadzie lody nie są gałkowane, tylko nakładane szpatułką) kosztuje 3 zł co mało nie jest, ale porcja jest porządnej wielkości i myślę, że można tą cenę uznać za stosowną co do ilości, jakości i doznań smakowych.
To co bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło, to to, że Pani sprzedająca bardzo chętnie i bez żadnych oporów pozwoliła mi na degustację lodów (ponieważ nie mogłam zdecydować się co wybrać z tej różnorodnej lodowej palety).
Smaków jakich kosztowałam w lodziarni było naprawdę dużo, ale chyba najbardziej przypadły mi do gustu wszystkie mleczne (przepyszne było mascarpone z orzechami!). Lody owocowe są równie dobre, jednak pamiętajmy iż są to sorbety, bardzo nasycone i orzeźwiające, ale trochę żałuję, że nie mają w swoim menu mlecznych smaków owocowych (np. truskawki). Jeśli kuszą nas te nietypowe propozycje (bo mnie bardzo!), poprośmy sprzedawcę o wcześniejszą możliwość skosztowania, ponieważ niektóre mogą nas zaskoczyć. Mnie nie przypadły do gustu lody lukrecjowe, które były niesamowicie intensywne i mnie aż drażnił ich mocny zapach i bardzo się cieszę, że nie zamówiłam całej gałki. :)
Reasumując, jeśli szukacie dobrych lodów to polecam Wam to miejsce. 
Dajcie znać jak było. :)

Obiekt otrzymuje w skali KamEat:  25 punktów - LOKAL BARDZO DOBRY !!!

KATEGORIA:
KRYTERIA I PRZEDZIAŁ PUNKTOWY:
UZYSKANE PUNKTY  przez Dionizetti (Kraków):
Potrawa
Świeżość (0-2 pkt)
2
Jakość (0-2 pkt)
2
Harmonia Smaków (0-2 pkt)
2
Zapach (0-1 pkt)
1
Temperatura (0-1 pkt)
1
Konsystencja (0-1 pkt)
1
Element zaskoczenia, nietuzinkowość (0-1 pkt)
1
Zgodność z opisem (0-1 pkt)
1
Czas oczekiwania (0-1 pkt)
1
Samopoczucie po (0-1 pkt)
1
Sposób podania
(0-3 pkt)
2
Cena
(0-5 pkt)
3
Obsługa
(0-3 pkt)
2
Wygląd lokalu
(0-4 pkt)
3
Dojazd i komunikacja
(0-2 pkt)
2
SUMA:
MAX 30 pkt
PRZYZNANO: 25 pkt

Interpretacja wyników: 
0 - 14 lokal bardzo słaby (nie warto go odwiedzać)
15 - 18 lokal przeciętny (można się udać jedynie w "wielkim głodzie")
19 - 22 lokal przyzwoity (lokal spełnia wszystkie podstawowe wymagania, można udać się raz na czas lub przy okazji)
23 - 26 lokal bardzo dobry (warto odwiedzić to miejsce)
27 - 30 lokal zachwycający (lokal, który dostarczy nam niezapomnianych wrażeń)

!!! Aby dowiedzieć się więcej szczegółów o Skali KamEat wejdź TU !!! 

piątek, 9 maja 2014

Tutti Frutti (śmietanowiec)

Tutti Frutti to deser, który wywoła uśmiech na twarzy każdego. Wygląda uroczo, ożywia stół i wprowadza powiew wiosny na nasze talerze. Deser składa się jedynie z kilku prostych składników, takich jak śmietanka, jogurt grecki i słodkich galaretek, a smakuję naprawdę bardzo orzeźwiająco i lekko.
Jego wykonanie jest bardzo proste, jedynie trochę czasochłonne, ponieważ przygotowane galaretki, jak i deser muszą stężeć.
W smaku delikatnie przypomina sernik na zimno (chociaż nie ma w nim sera).
Zachęcam do wykonania tego smakołyku, z pewnością przypadnie Wam do gustu. :)


Składniki: 
  • 3 różnokolorowe galaretki (u mnie porzeczkowa, brzoskwiniowa i kiwi)
  • 500 g słodkiej śmietanki 30 lub 36%
  • 400 g jogurtu greckiego
  • 70 g cukru
  • 7 płaskich łyżeczek żelatyny w proszku 
Każdą galaretkę osobno przygotować, rozpuścić we wrzątku w 250 ml wody. Przelać do 3 pojemników (najlepiej płaskich i szerokich, aby łatwo było pokroić stężałe galaretki w kawałki). Odstawić do lodówki do stężenia. Następnie wyjąć z pojemników i pokroić na dowolne kawałki. 
Jogurt przelać do miski i dodać cukier, rozmieszać, aby nie było grudek. 
Śmietankę ubić na sztywno. Żelatynę zalać wrzątkiem (dość sporą ilością, ma być płynne) i dokładnie rozmieszać, aby nie było żadnych grudek, ostudzić. Do jogurtu dodawać powoli przygotowaną żelatynę i dokładnie wymieszać (ważne aby jogurt był w temperaturze pokojowej, a nie zimny). Dodać ubitą śmietankę i pokrojone galaretki, całość delikatnie wymieszać.
Masę przelać do dowolnego naczynia, np. keksówki, tortownicy (najlepiej do takich silikonowych, łatwo będzie wyjąć stężały deser) lub wyłożyć je wcześniej folią spożywczą.
Odstawić do lodówki do stężenia (1-2 godziny).

Bon Appétit!



wtorek, 6 maja 2014

Orzechowiec

Po długim "nicnierobieniu" czas wziąć się do pracy i z pełną energią wracać do swojego królestwa - kuchni.
Tym razem zapraszam Was na przepyszne zawijańce orzechowe, dobre na każdą okazję.
Robi się je błyskawicznie, bo jedyne co musimy zrobić to wymieszać wszystkie składniki ze sobą. Prosto, prawda ? ;)
Z podanych proporcji zrobimy 2 średnie rolady, jeśli tyle nie zjemy pamiętajmy aby podzielić ilość składników na pół.
Przepis znalazłam z wycinka starej gazety i bardzo go polecam ponieważ jest prosto, szybko i bardzo smacznie!


Składniki (na 2 zawijańce, średnie kesówki) :

Ciasto: 
  • 250 g masła
  • 500 g mąki 
  • 5 łyżeczek proszku do pieczenia
  • 130 g cukru
  • 1 jajko
  • 250 g serka homogenizowanego, śmietankowego
Wszystkie składniki wsypać do miski i zagnieść na jednolite, elastyczne, gładkie ciasto. Podsypując mąką rozwałkować ciasto na 2 kwadraty 40x40 cm. Rozprowadzić równomiernie nadzienie orzechowe na każdym rozwałkowanym kwadracie. Zwinąć każdy w roladę i włożyć do keksówek. 
Piec około 50 minut w 180ºC do zrumienienia wierzchów. 
*Aby ciasto wyglądało apetycznie można przed upieczeniem posypać je orzechami lub po upieczeniu ozdobić polewą, bakaliami albo cukrem pudrem. 

Nadzienie orzechowe: 
  • 250 g drobno pokrojonych orzechów włoskich lub laskowych
  • 100 g cukru
  • 1 jajko
  • 5 łyżek wody
Wszystkie składniki wymieszać ze sobą. Masę podzielić na pół. 

Bon Appétit!