sobota, 29 marca 2014

Kawaleria - ulica Gołębia 4, Kraków

Miejsce tajemnicze i klimatyczne mające swoją lokalizację na pięknej ulicy Gołębiej 4 w Krakowie - restauracja Kawaleria Szarża Smaku! Lokal w momencie kiedy go odwiedziłam miał jeszcze (upragnioną pewnie przez wszystkich restauratorów) wzmiankę w Przewodniku Kulinarnym Michelin. Jednak 12 marca kiedy ukazał się kolejny Przewodnik "Main Cities of Europe" Kawaleria niestety już się w nim nie pojawiła. Życzę im, aby dołożyli wszelkich starań i ponownie pojawili się w tym zacnym gronie wyróżnionych w nadchodzących latach. :)

Przekraczamy progi i . . .

Ukazuje nam się stylowe, tajemnicze miejsce i choć wizualnie nie do końca wpasowało się w moje gusta, to jest naprawdę ciekawe i warte uwagi (szczególnie dla fanów historii i polskiej kawalerii).

Na pierwszy ogień zamówiłam kawę, abym spokojnie mogła wybrać moje dalsze menu. 

Tak prezentowały się wszystkie zamówione przeze mnie wytrawne dania. A smak . . . czytajcie dalej. :)

Mmm . . . tyle pyszności na talerzu. ;)

Chwila oddechu przed deserem i pora na bliższe przyglądniecie się wystrojowi.

A na koniec słodkie zwieńczenie uczty. :)

Restauracja Kawaleria to zdecydowanie miejsce warte polecenia. Dania, które tam serwują są naprawdę pyszne. Ale zacznijmy od początku.
Lokalizacja i miejsce oczywiście bez zarzutu (w końcu to samo centrum Krakowa).
Wystrój - tu już można mieć jakieś "ale", pewnie nie każdemu może przypaść do gustu ich dość ponury i ciemny wystrój z akcentem historycznym, jednak z pewnością lokal jest zadbany, można powiedzieć tajemniczy i ma swój klimat. Może nie całkiem był to "mój klimat" ale jest w porządku.
Zdecydowanie głównym atutem tego lokalu są serwowane dania.
Lokal był wyróżniony w Przewodniku Michelin co mówi samo za siebie. Niestety w najnowszym rankingu z marca 2014 to wyróżnienie zostało mu odebrane (a szkoda) ale mam nadzieję, że to tylko zmotywuje restaurację do większych starań i do ponownego osiągnięcia sukcesu.
Wróćmy jednak do mojej wizyty w tym miejscu. Restaurację odwiedziłam w godzinach wieczornych (koło godziny 19) i miejsce to było prawie całkowicie opustoszałe. Szczerze mówiąc zastanawiałam się czym jest to spowodowane, czy ludzi odstraszają ceny, czy może zbyt elegancki wystrój i przekonanie, że jest zbyt wykwintnie, czy też była to jakaś "martwa" godzina, a może lokal nie jest po prostu znany.
Fakt, restauracja z zewnątrz bardziej przypomina miejsce odpowiednie na jakieś większe zgromadzenia i zorganizowane uroczystości, jednak nie jest tak do końca, ponieważ każdy gość jest mile widziany w tym miejscu (nie koniecznie tylko duże grupy i nie koniecznie z wcześniejszą rezerwacją).
Kiedy już zajęłam sobie miejsce przy stoliku moja uwaga skupiła się na karcie i na wyborze mojego menu. Karta nie jest zbyt obfita co dla mnie przemawia na korzyść (mamy większą pewność, że dania są robione ze świeżych składników). Na początek zamówiłam kawę, abym mogła jeszcze dłużej i na spokojnie wybrać resztę potraw. Kawa bardzo dobra (8zł).  Następnie zamówiłam i kosztowałam następujących potraw : zupę szczawiową z buncem (14zł), zupę serową z boczkiem i grzankami (16zł), żeberka pieczone w sosie z palonego czosnku podane z puree ziemniaczanym i kapustą zasmażaną (36zł), pierś z kurczaka podana na makaronie z trzema rodzajami serów i sosem orzechowym (35zł). Na słodko natomiast zamówiłam: mus z domowego twarożku z migdałami i rodzynkami w likierze Amaretto (16zł) oraz lody z białej czekolady podane z sosem malinowym (17 zł).
Jakie były te dania? :)
Zupa szczawiowa - smakowała naprawdę wyśmienicie z tym małym minusem, że ja nie przepadam za zupą szczawiową, ale dla jej wielbicieli będzie wyborna. ;)
Zupa serowa - znakomita! Była bardzo delikatna, aksamitna, kremowa o idealnej konsystencji. W smaku dominował śmietankowy smak i ciężko było mi określić jakiego gatunku sera użyto, jednak smak ten bardzo mi odpowiadał.
Żeberka - to danie może nie do końca w moim klimacie, bo jak to na żeberka przystało danie dosyć ciężkie i tłuste, ale trzeba przyznać, że było pyszne! Żeberka miękkie i rozpływające się w ustach, choć smak ich dosyć pospolity (takie domowe, soczyste żeberka). W tym daniu przede wszystkim zauroczyła mnie kapusta zasmażana, która była wręcz fenomenalna! Pochłaniałam ją naprawdę w nieprzyzwoitym tempie i jedyną myśl zaprzątało mi wtedy pytanie, jak kucharzowi udało się uzyskać tak wspaniały smak. :)
Pierś z kurczaka - choć mięso dosyć przewidywalne (noo kurczak, to wiadomo zawsze tylko i aż kurczak), ale mimo to przyrządzone poprawnie i bardzo smacznie. Natomiast makaron z serami był obłędny! Ja "makaroniara" byłam w siódmym niebie. Grube papardelle z delikatnym, a zarazem intensywnym sosem, mmm . . . rozkosz dla podniebienia. Natomiast sos orzechowy to już prawdziwe mistrzostwo świata! Tutaj ciężko go opisać słowami, bo był naprawdę tak genialny! Gdyby tylko kucharz dał mi na niego przepis . . . ;)
Desery - to chyba nie jest najmocniejsza strona tego lokalu. Owszem były poprawne, ale mnie nie powaliły na kolana. Mus z twarożku był jedynie twarożkiem, musem zdecydowanie nie, bardziej przypominał paschę wielkanocną. Natomiast lody, hmm . . .ten kto częstuje mnie lodami ma naprawdę ciężkie zadanie, ponieważ w tej kwestii nie idę na kompromisy, a lody mają być najlepszej jakości, ze świeżych składników, jednym słowem - wyśmienite. Te mnie nie porwały na wyżyny kulinarnych smaków. Trochę za słodkie, a do tego zwieńczone bitą śmietaną nie najlepszej jakości, coś pomiędzy UHT, a tymi gotowymi kupnymi.
A może to przez desery Kawaleria straciła wyróżnienie Michelin ? ;)
Jeszcze jednym minusikiem było to, że w restauracji było dosyć chłodno i momentami było mi zimno. To prawda, że byłam ubrana w delikatną, cienką bluzeczkę, a restauracja jest duża i przestronna, jednak mimo wszystko powinni trochę dołożyć do pieca i "rozpalić" to miejsce. :) 
Pomijając te drobne niedoskonałości z restauracji wyszłam najedzona, pełna dobrego humoru i zadowolona z przepysznej kolacji. Tak sobie myślę, że gdybym miała zaprosić ważne dla mnie osoby do miejsca z dobrym jedzeniem lub chciałabym świętować jakąś okazję w gronie najbliższych, mogłabym bez żadnych wątpliwości zabrać ich do Kawalerii.
Jeśli lubicie dobrze i wykwintnie zjeść, polecam, bo warto. :)

PS. Nie, nie myślcie, że byłam w stanie zjeść te wszystkie dania sama. Była ze mną najwspanialsza osoba jaką znam i pewnie też dlatego kolacja była tak udana. Zresztą muszę Wam w tajemnicy powiedzieć, że zapamiętam tamten wieczór do końca życia, był wyjątkowy, symboliczny i nietuzinkowy. Domyślacie się dlaczego? :)

Obiekt otrzymuje w  KamEat : 25 punktów - LOKAL BARDZO DOBRY !!!


KATEGORIA:
KRYTERIA I PRZEDZIAŁ PUNKTOWY:
UZYSKANE PUNKTY  przez Kawaleria (Kraków):
Potrawa
Świeżość (0-2 pkt)
2
Jakość (0-2 pkt)
2
Harmonia Smaków (0-2 pkt)
2
Zapach (0-1 pkt)
1
Temperatura (0-1 pkt)
1
Konsystencja (0-1 pkt)
1
Element zaskoczenia, nietuzinkowość (0-1 pkt)
1
Zgodność z opisem (0-1 pkt)
1
Czas oczekiwania (0-1 pkt)
1
Samopoczucie po (0-1 pkt)
1
Sposób podania
(0-3 pkt)
2
Cena
(0-5 pkt)
3
Obsługa
(0-3 pkt)
2
Wygląd lokalu
(0-4 pkt)
3
Dojazd i komunikacja
(0-2 pkt)
2
SUMA:
MAX 30 pkt
PRZYZNANO: 25 pkt

Interpretacja wyników:

0 - 14 lokal bardzo słaby (nie warto go odwiedzać)
15 - 18 lokal przeciętny (można się udać jedynie w "wielkim głodzie")
19 - 22 lokal przyzwoity (lokal spełnia wszystkie podstawowe wymagania, można udać się raz na czas lub przy okazji)
23 - 26 lokal bardzo dobry (warto odwiedzić to miejsce)
27 - 30 lokal zachwycający (lokal, który dostarczy nam niezapomnianych wrażeń) 


wtorek, 25 marca 2014

Manna z Nieba (Kaszka na Mleku)

Czy jest ktoś kto nie zna tego deseru z przedszkola? :)
Jedni kochają, drudzy nienawidzą. Ja akurat należałam do tych dzieci, które czekały z utęsknieniem na ten deser. ;)
Jeśli i Wy lubicie takie mleczne smaki, albo jeśli zajadacie się tymi sklepowymi kaszkami, to polecam Wam zrobić sobie samemu, a będziecie mieć pewność co do jakości użytych składników i wyjdzie Wam o wiele taniej i zdrowiej.
Deser można modyfikować na wszelkie możliwe sposoby (czekoladowy, owocowy, bakaliowy i wiele, wiele innych smaków), będzie wspaniały zarówno na śniadanie, jak również podwieczorek.
Smacznego!


Składniki:
  • 500 ml mleka*
  • 2 łyżki cukru 
  • łyżka masła
  • szczypta soli
  • 4-5 łyżek kaszy manny
Mleko wlać do garnuszka, dodać cukier, masło i sól i podgrzewać do czasu połączenia się składników. Dodać kasze manną i gotować około 7-10 minut (trzeba zagotować), aby zgęstniało.
Przelać do miseczek.

* Możemy zamiast np.200 ml mleka dodać 200 ml śmietanki 30%, aby uzyskać bardziej śmietankowy smak. 

Dodatkowo:
  • sok malinowy
  • czekolada, ziarenka z prawdziwej wanilii, bakalie, musli itd. 
Deser z kaszy manny możemy podawać z sokiem (najlepiej malinowym), ale możemy także dodać kostki czekolady pod koniec gotowania i uzyskamy pyszny czekoladowy deser, również możemy dodać ziarenka świeżej wanilii lub inne dodatki, jak np. bakalie.

Gdy taki deser podamy na zimno z lodówki, smakuje on identycznie jak te gotowe, sklepowe kaszki. Jeśli planujemy podać go na zimno lepiej dodać mniej kaszy podczas gotowania (2-3 kopiate łyżki), ponieważ po wystygnięciu deser bardzo gęstnieje.

Bon Appétit!


niedziela, 23 marca 2014

Murzynek (Pickaninny Cake)

Właśnie się zastanawiam jak to możliwe, że przepis na to najpopularniejsze ciasto zamieszczam na blogu dopiero teraz ?:)
Murzynka zna chyba każdy, czyż nie?
Ciasto robi się błyskawicznie, a smakuje wybornie i wszystkim.
Polecam! :)


Składniki: 
  • 250 g masła (lub margaryny) 
  • 300 g cukru (1,5 szklanki)
  • 250 ml mleka (1 szklanka)
  • 4 łyżki gorzkiego kakao, dobrej jakości
  • 4 jajka
  • 2 szklanki mąki pszennej tortowej
  • 1 łyżka proszku do pieczenia
  • masło i bułka tarta do formy
  • wiórki kokosowe, rodzynki orzechy lub inne bakalie (opcjonalnie!)
Masło, cukier, mleka i kakao umieścić w średnim rondelku i podgrzewać do rozpuszczenia i połączenia się składników. Doprowadzić do zagotowania. Zdjąć z palnika i odlać pół szklanki (na polewę). Resztę odstawić do ostygnięcia (ja najczęściej na napuszczam zimnej wody do umywalki i wkładam do niej rondelek z masą, wtedy dużo szybciej stygnie).
Żółtka oddzielić od białek. Do białek dodać szczyptę soli i ubić mikserem na sztywną pianę.
Do ostudzonej masy czekoladowej dodać żółtka miksując, kolejno dodać mąkę i proszek do pieczenia, zmiksować.
Dodać ubite białka i delikatnie wymieszać drewnianą łyżką.
Można dodać ulubione bakalie (ja uwielbiam murzynka z posiekanymi orzechami włoskimi).
Keksówkę wysmarować masłem i obsypać delikatnie bułką tartą.
Masę wylać do keksówki, wyrównać. Piec około 50 minut w 180°C do tzw. "suchego patyczka".
Wyjąć, poczekać aż lekko przestygnie i polać pozostawioną polewą (jeszcze wtedy gdy ciasto jest w keksówce), opcjonalnie obsypać kokosem, płatkami migdałów lub innymi dodatkami.

Bon Appétit!


piątek, 21 marca 2014

Passion

Kochani!
Bardzo dziękuję Wam za aktywność na blogu i za to, że liczba fanów wciąż rośnie (zapraszam wszystkich na mojego fanpage'a: https://www.facebook.com/ApetytSmaku). :)
Już blisko 1000 osób! :)
Oprócz tego chciałam podzielić się z Wami moją pasją. Kuchnia i wszystko co z nią związane jest chyba tą największą, ale przecież nie samym chlebem (gotowaniem ;p) człowiek żyje. Jeszcze muzyka! :)
Co prawda dopiero się uczę i moje umiejętności muzyczne nie są jeszcze zbyt zaawansowane, ale wszystko przede mną.
A Wy, jakie macie hobby? :)


wtorek, 18 marca 2014

Frytki Belgijskie - ulica Św. Wawrzyńca 16, Kraków

I jest! Miejsce w którym można zjeść naprawdę pyszne frytki belgijskie w Krakowie.
Po poprzednich testach w Frytka Barze (zobacz recenzję TU) i Om Om (recenzja TU) muszę stwierdzić, że te które serwują we Frytkach Belgijskich na ulicy Św. Wawrzyńca w Krakowie zdecydowanie wygrywają. Przynajmniej w moje gusta wpasowały się idealnie.
Zapraszam do przeczytania mojej opinii. :)

 To właśnie ta mała i niepozorna "budka" gdzie sprzedają frytki belgijskie. W dniu kiedy tam byłam było naprawdę bardzo dużo ludzi i musiałam przeciskać się z aparatem, ale udało mi się zrobić kilka zdjęć.

 Ceny jak widzicie nie są wysokie, a pyszne sosy są gratis! :)

 Złociste, chrupiące, grube, miękkie w środku - FRYTKI! :)

 A tak wyglądają "stołeczki" porozstawiane przed barem - prostota i funkcjonalność w jednym.

 Ja chwilkę sobie na nich posiedziałam, aby bliżej przyjrzeć się mojemu zamówieniu.

A później ruszyłam dalej konsumując po drodze resztę frytek.

 Gdybyście mieli problemy z odnalezieniem baru, możecie szukać grafiki namalowanej na jednej ze ścian budynku przy której stoi budka.


 Ulicą Świętego Wawrzyńca przechodziłam nie raz i zwykle moją uwagę przykuwała budka z belgijskimi frytkami, głównie tym, że zawsze gromadziło się wokół niej sporo ludzi. I tak pięknego, słonecznego dnia i ja zamarzyłam, aby udać się tam i zobaczyć co i jak.
A jest naprawdę bardzo dobrze!
Lokalizacja jak cały Krakowski Kazimierz i Stare Miasto bardzo dobra. Sam lokal wizualnie w zasadzie taki, jak każda inna budka z jedzeniem, ale ja lubię takie szybkie StreetFoody i przydrożne knajpki.
Przejdźmy więc do szczegółów.
I tu zacznę od hymnów pochwalnych dla obsługi! Panowie są przesympatyczni, uśmiechnięci i pozytywnie nastawieni do każdego klienta i do swojej pracy. Widać i słychać, że mają sporą wiedzę na temat tego co robią i tworzą to z pasją. Bardzo sympatycznie! :)
Na frytki (mimo, że było sporo ludzi) nie czeka się długo, a ponadto każdy klient dostaje świeżo smażoną porcję. Ja zamówiłam duże frytki za 9 zł. i dobrałam do nich sos z suszonych pomidorków. Sosy są pyszne, domowe i do tego za darmo! To też było dla mnie pozytywne zaskoczenie. :)
A same frytki? Tutaj nie ma co się za bardzo rozpisywać, są po prostu pyszne! Złociste, chrupiące, delikatne i miękkie w środku. Mniam, mniam.
Smażone są na tłuszczu wołowym (jeśli ktoś nigdy takich nie jadł poczuje różnice, bo mają trochę inny zapach) i robione są z belgijskich ziemniaków, ponieważ jak się dowiedziałam od uprzejmego sprzedawcy - nie udało im się niestety znaleźć równie dobrej polskiej odmiany, która by się do tego nadawała. Pytałam też czy frytki smażone są ze świeżych ziemniaków i oczywiście są świeże, ale "chłodzone" i niedługo po tym smażone. Myślę, że jest to dobry wybór, ponieważ zdarza się, że zupełnie świeże ziemniaki, które leżą zbyt długo nie usmażone wysychają i są przesuszone również po usmażeniu.
Hmm . . . generalnie jestem na duże TAK i bez wahania udałabym się tam jeszcze raz i z pewnością to zrobię. 
Polecam!

Obiekt otrzymuje w  KamEat : 24 punkty - LOKAL BARDZO DOBRY !!!

KATEGORIA:
KRYTERIA I PRZEDZIAŁ PUNKTOWY:
UZYSKANE PUNKTY  przez Frytki Belgijskie (Kraków):
Potrawa
Świeżość (0-2 pkt)
2
Jakość (0-2 pkt)
2
Harmonia Smaków (0-2 pkt)
1
Zapach (0-1 pkt)
1
Temperatura (0-1 pkt)
1
Konsystencja (0-1 pkt)
1
Element zaskoczenia, nietuzinkowość (0-1 pkt)
0
Zgodność z opisem (0-1 pkt)
1
Czas oczekiwania (0-1 pkt)
1
Samopoczucie po (0-1 pkt)
1
Sposób podania
(0-3 pkt)
2
Cena
(0-5 pkt)
4
Obsługa
(0-3 pkt)
3
Wygląd lokalu
(0-4 pkt)
2
Dojazd i komunikacja
(0-2 pkt)
2
SUMA:
MAX 30 pkt
PRZYZNANO: 24 pkt

Interpretacja wyników:
0 - 14 lokal bardzo słaby (nie warto go odwiedzać)
15 - 18 lokal przeciętny (można się udać jedynie w "wielkim głodzie")
19 - 22 lokal przyzwoity (lokal spełnia wszystkie podstawowe wymagania, można udać się raz na czas lub przy okazji)
23 - 26 lokal bardzo dobry (warto odwiedzić to miejsce)
27 - 30 lokal zachwycający (lokal, który dostarczy nam niezapomnianych wrażeń)